Ksiądz, w którego oczach odbija się Jezus. Diakon, który jest uosobieniem radości Ewangelii. Para prowadząca, która w dyskretny i pełen miłości sposób towarzyszy twojemu exodusowi, oraz diakonia wychowawcza, za którą dzieci (i rodzice) pomaszerowaliby na koniec świata. Do tego sześć małżeństw z różnych stron Polski, które Duch Święty w lekkim, lecz stanowczym powiewie przygnał do Wisełki. To właśnie Oaza Rodzin II stopnia, która odbyła się od 15 do 31 lipca 2014 roku w pięknych okolicznościach przyrody Wolińskiego Parku Narodowego.
Pierwszy raz dane nam było uczestniczyć w tak kameralnych rekolekcjach. Już po dwóch dniach znaliśmy wszystkich, a po czterech mieliśmy wrażenie, że spędziliśmy ze sobą wiele lat. Do tego z dnia na dzień rosło w nas przekonanie, ze każdy znalazł się w tym miejscu i czasie dla konkretnej osoby. To były rekolekcje świadectw i znaków. Niezwykle wspólnototwórcze warunki domu w Wisełce sprawiły, że byliśmy jak pierwsi chrześcijanie – wszystko mieliśmy wspólne i wspólnie się o wszystko troszczyliśmy.
Rekolekcje II stopnia to Exodus. Wśród życzliwych spojrzeń, szczerych uśmiechów, słów prawdziwej otuchy i łez, które pojawiały się jak oczyszczający deszcz, wychodziliśmy z naszych własnych niewoli. A kiedy dopadały nas chwile zwątpienia i niemoc ściskała za gardło, natychmiast zjawiała się czyjaś wyciągnięta dłoń. I nagle okazywało się, że ten ktoś też przeżywał to samo, że zmagał się z takimi samymi demonami, że jest tu właśnie dla mnie, że nie tylko mnie rozumie, ale i współodczuwa. I właśnie w tym momencie, kiedy ja tego najbardziej potrzebuję, daje świadectwo swojego życia, często bardzo trudnego, a jednocześnie tak mocno ofiarowanego Chrystusowi.
To były piękne dwa tygodnie. Byliśmy jak apostołowie w Wieczerniku. Bóg sprawił, że w niewiarygodny sposób czternaścioro obcych sobie ludzi stworzyło prawdziwą wspólnotę. Mieliśmy wrażenie, że znamy się od lat i pewność, że Boża Opaczność zgromadziła nas, byśmy wyszli ze swoich niewoli i umocnili siebie nawzajem. I dlatego tak trudno było się nam rozstać. I choć znów dzielą nas setki kilometrów i tęsknimy, zabraliśmy ze sobą z Wisełki cząstkę każdego uczestnika.
Pamiętamy o sobie w modlitwie i czujemy ogromne modlitewne wsparcie. I wpatrujemy się w słup obłoku za dnia, a w słup ognia w nocy i chcemy iść drogą, którą On nam wyznacza. I choć często jej nie rozumiemy, to po rekolekcjach w Wisełce wiemy, że Pan Bóg nie wybiera zdolnych, ale uzdalnia wybranych...
Anna i Andrzej Gliszczyńscy