Dziś człowieka trzeba szukać - zgubił się. Czasami można być tak przejętym swoją doskonałością i zbawieniem, że - paradoksalnie - zapomina się o innych obok. W tych ostatnich dniach roku liturgicznego warto zobaczyć Jezusa, który szuka pojedynczych osób, jak zagubionej owcy, jak Zacheusza, jak niewidomego, którego głos niknie w tłumie.
Ludzie odchodzą z Kościoła najczęściej pojedynczo. Świat ich wyłuskuje jak kolejne ziarnka ze słonecznika. Ubywa ich po cichu i po trochu... Łatwo to przeoczyć. Jeśli nasze wspólnoty mają być ewangelizujące, to trzeba nastawić się na takie poszukiwanie. Znaleźć nie tłumy, ale tego jednego - jedną, którzy są w moim zasięgu. To mogą być dla naszych wspólnot osoby na rożne sposoby niewygodne, ale przecież chodzi o to, by były dla nas ważne... Czy nasze wspólnoty są gościnne i otwarte? Czy nowi czują się w nich jak u siebie, czy raczej z trudem przebijają się przez ścianę "już zgranej paczki"? Może nie wystarczyć im sił...?
Podsuwamy Wam poruszające świadectwo poszukiwania... Dotyczy ono przede wszystkim księdza z Ruchu Światło-Życie, który zajmuje się diakonią ewangelizacji w Łodzi. Jest to jednak również obraz pewnego stylu, którego musimy się ciągle uczyć. Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, uczyniliście także mnie... - mówi Jezus.